O mnie

Trzy Źródła to magiczna przestrzeń w Kotlinie Kłodzkiej otoczona gęstwiną lasów, naturalnych łąk i majestatycznymi górami. Mieszkamy tu całą rodziną w tym dwie bernardynki i dwa koty. Łączność z Naturą daje nam poczucie ukorzenienia i głębokiego szacunku do wszystkiego co żyje na Matce Ziemi. Od wielu lat zapraszamy gości na warsztaty najczęściej szamańskie, z prowadzącymi z kraju i ze świata, oraz pobyty indywidualne, na których można doświadczyć spotkań przy ogniu, kąpieli w górskim strumieniu i sąsiedztwa dzikich stworzeń. www.trzyzrodla.pl

piątek, 20 czerwca 2014

Noc Świętojańska


Mam takie poczucie, że od dzieciństwa ta noc do mnie jakoś przemawiała, magia czerwca i czereśnie zakładane za uszy:) Oczywiście wyprawy do lasu i na oszałamiająco pachnące łąki, kiedy po burzy z mokrymi włosami i w mokrej sukience wracało się do domu - zwłaszcza w Boże Ciało. Czerwcowe ogniska i bieg po lesie w poszukiwaniu kwiatu paproci:) Naprawdę byłam pewna co najmniej kilka razy, że słyszałam i widziałam świtezianki!
Dla mnie czerwiec i grudzień to miesiące gdzie czuję najgłębiej tajemnicę - ukrytą ale w jakiś sposób w te magiczne miesiące, odczuwalną wszystkimi zmysłami, zwłaszcza tymi magicznymi:)

Wiele/u z nas to czuje, i czuło już w dzieciństwie, zanim święto to na nowo stało się modnym i obchodzonym. Przesilenia mają MOC i tyle.

Nie zawsze udawało się nam świętować w magiczny, zaplanowany sposób. Bywały w tych dniach wyjazdy zarobkowe, na których wieszczyłam, czy szłam z pochodniami do Świętojańskiego Ognia, rozkręcałam imprezę z innymi wiedźmami, czy z okazji wystawy Kobiety Mocy, przeprowadzałam rytuał z bębnem, nie mniej ZAWSZE działo się coś magicznego, co napełniało mnie tą głęboko odczuwalną mieszanką satysfakcji i radości.

Dziś przypomniała mi się jedna z tych magicznych u nas w Trzech Źródłach.







Kilka lat temu po rozmowie z Don Carlosem Barriosem szamanem Majów, doszłam do wniosku, że Duchom Przyrody w Trzech Źródłach przydałby się rytuał Ognia. Zaczęliśmy na 20 dni przed nocą świętojańską. Liczba 20 u Majów ma szczególne znaczenie, określa tyleż świętych sił działających w przyrodzie - tyle ile palców u rąk i nóg, 10 sięga kosmosu, 10 sięga ziemi. Don Carlos powtarzał, że to co pochodzi od Majów jest praktyczne i proste, jeśli coś jest skomplikowane - z całą pewnością nie pochodzi od Majów. Tak też to czułam, kiedy przechodziłam praktyki prowadzenia Ceremonii Ognia.

Przez 20 dni paliliśmy w specjalnie przygotowanych dwóch miejscach, na zmianę po 20 białych świec.  Doglądaliśmy Ognia, by wszystkie świece były wypalone - czyli nasze modlitwy przyjęte.
21 czerwca wypadała pełnia i kumulacja naszego rytuału. Najpierw w pierwszym z miejsc przygotowaliśmy ceremonię Ognia. Do tego celu musi być specjalnie przygotowana przestrzeń, uprzednio okadzona i oczyszczona. Usypuje  się z cukru dwa okręgi, zewnętrzy, wewnętrzny, następnie strzałki odpowiadające kierunkom stron świata. Kaszka kukurydziana wypełnia wewnętrzny okrąg - symbolizując Matkę Ziemię. Na każdym z kierunków umieszcza się pięć świec - czyli w sumie 20, w ten szczególny wieczór świece były białe, w inne ceremonie Ognia świece odpowiadają kolorom kierunków świata na kole mocy.
Drewno do Ceremonii Ognia musi być czyste - czyli bez gwoździ czy farby. Po modlitwie z przywołaniem kierunków rozpalamy ognisko. Przychodzi czas na przywołanie wszystkich 20 świętych sił. Polega to na tym, ze zaczynamy od opiekuna dnia wg kalendarza Majów i gdybym dziś robiła ceremonię Ognia zaczynałabym od Kame (dziś 4 Kame). Swoją drogą niezwykła to by była ceremonia, bo Kame otwiera drzwi, które normalnie są zamknięte, czyli zasięg modlitwy i ceremonii byłby jeszcze głębszy i o mocnych podstawach - bo liczba 4 - to podstawa piramidy.
Dalej wzywamy każdą z sił według ich kolejności w kalendarzu. Należy przy tym być uważnym, nie wolno prowadzącemu pomylić kolejności, to zły znak i nieprzyjemne konsekwencje. Przy każdej z sił należy wezwać ją wraz z wszystkimi mocami jakie ona z sobą niesie i zawołać ją 13 razy - tyle ile głównych stawów w ludzkim ciele i "tygodni" w kalendarzu Majów. Przy czym nie jest to poważne i groźne wydarzenie, raczej podążanie za energią, bo każda ceremonia jest inna.
 Podczas przywoływania jestem zanurzona w jakiejś innej czasoprzestrzeni, jak w pachnącym oceanie energii płynę, nazywając to co się wokół pojawia, tak jakby słowa przepływały tylko przeze mnie i rozprzestrzeniały się tak, jak wskazują strzałki usypane z cukru - łącząc się z modlitwą przy świętych ogniach na całym świecie.
 Po zakończonej Ceremonii Ognia niewolno w żaden sposób dogaszać płonących czy żarzących się gałązek, Don Carlos mówił, że to święta przestrzeń, która tętni Duchem i w związku z tym jest całkowicie bezpieczna i uzdrawiająca dla otoczenia.



                      Przed jedną z Ceremonii Ognia



Wtedy po zakończeniu całego, długiego procesu w jednym miejscu, poszliśmy do drugiego - miejsca naszego ogniska, przy którym zwykle odbywają się spotkania i ceremonie... i tu nam dech zaparło... nigdy w życiu nie widzieliśmy tylu świetlików w jednym miejscu na raz!!!! Las wyglądał jak jeden przepięknie poruszający się lampion, światełka jak w delikatnym tańcu przenikały się i mijały, sprawiały, że każdy listek, źdźbło trawy i każdy kawałek kory ożył!  Staliśmy wzruszeni i oszołomieni, a wokół wszystko świeciło i tętniło świętojańską magią i zdaje się radością.  Usiedliśmy w celebracji bo magiczne momenty należy smakować TU I TERAZ.
Drugą tego dnia Ceremonię Ognia skończyliśmy nad ranem. Byliśmy w środku całkowicie pewni, że manifestacja świetlików nie była przypadkowa, jakbyśmy w ten sposób doświadczyli swego rodzaju porozumienia z bogactwem otaczających nas istot i było to porozumienie pełne miłości i radości.
Taka jest właśnie magia Nocy Świętojańskiej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz