O mnie

Trzy Źródła to magiczna przestrzeń w Kotlinie Kłodzkiej otoczona gęstwiną lasów, naturalnych łąk i majestatycznymi górami. Mieszkamy tu całą rodziną w tym dwie bernardynki i dwa koty. Łączność z Naturą daje nam poczucie ukorzenienia i głębokiego szacunku do wszystkiego co żyje na Matce Ziemi. Od wielu lat zapraszamy gości na warsztaty najczęściej szamańskie, z prowadzącymi z kraju i ze świata, oraz pobyty indywidualne, na których można doświadczyć spotkań przy ogniu, kąpieli w górskim strumieniu i sąsiedztwa dzikich stworzeń. www.trzyzrodla.pl

piątek, 20 marca 2015

Zaćmienie, nów, równonoc i "Dziewica, Matka, Starucha"

Przed nami warsztaty "Dziewica, Matka, Starucha - Kobieta na Drodze Życia" uczestniczki już w drodze, a my od kilku dni, ugładzamy po zimowe wykroty, przepalamy w piecach i kadzimy w pomieszczeniach.

Za chwilę zaćmienie słońca, księżyc w nowiu i wieczorem równonoc wiosenna. Każdemu chyba przemknie przez myśl, że nazbierało się u progu wiosny dużo energii. Kobiece siły: księżyc w nowiu i Ziemia, delikatnie pisząc - "zapraszają" do skupienia się, zanurzenia głęboko (nów) w medytację, modlitwę (w rybach). Zasłonięte będzie słońce - czyli energia działania, męska, jasna, taka którą widać, która jest oczywista. Czytam przekaz: " zatrzymaj się, zanurkuj w siebie, w swoją kobiecą przestrzeń, połącz się z Ziemią, z emocjami, poczuj, posłuchaj..."
Wszelkie mroczne, pierwotne kobiece siły, można w tym czasie poczuć, uszanować, okazać im wdzięczność i na koniec poprosić, wymodlić NOWE, to coś, co ma przyjść później, narodzić się z połączenia z męską, słoneczną energią.  Świat się zmienia, powoli ale nieustannie, do głosu będą dochodziły energie kobiet, co już ma miejsce, to co kobiece do tej pory było zepchnięte na plan dalszy. Energia żeńska symbolizująca kreację, rodzenie nowych idei, opiekę, naukę młodych pokoleń, troskę o innych, dbałość o przyrodę dla tych, co przyjdą po nas, wszystkie razem będą po kropli drążyć skałę. Mam głęboką nadzieję, że jak kiełkujące rośliny, które swoją niezmąconą siłą przebijają asfalt pnąc się do słońca, tak te głosy i prawa pojawią się na Ziemi. Pokój i miłość, troska i siła w delikatności, nie rywalizacja, agresja i walka.
 W równonoc pożegnamy stare, to co nam już nie służy, to co zatrzymywało, nie pozwalało realizować pełni potencjału. Spalimy to symbolicznie w ognisku (w domu można napisać na kartce i spalić). Zauważam znaki, nie ma przypadków mężczyźni ubierają spódnice na znak protestu, przeciw gwałtom,  mówi się coraz głośniej o prawach kobiet, a dzisiejszy dzień, niezwykle mocny i magiczny zwiastuje przemiany.... Przemiany do których ludzie świadomi dążą w swoich staraniach, a  Majowie modlą się od wieków. 

piątek, 13 marca 2015

O "dziwności" w piątek 13

No to "pojechałam" wczoraj:)
Siedziałam natchniona, jedną nogą w innym wymiarze, docierały do mnie obrazy, wizje i wspomnienia. Pisałam  śniąc na jawie i okazuje się, że "mało zrozumiałe"....

To już od dzieciństwa miałam, że jak pozwalałam sobie zaufać i zaczynałam mówić taka natchniona (a mam tak, że czasem jednocześnie pokazują mi się obrazy w dość szybkim tempie) to kompletnie nikt mnie nie rozumiał. Wtedy słyszałam: "ale ty jesteś dziwna", wzdychałam tylko i wydawało mi się, że na próżno, że i tak nie uda mi się przekazać, przetłumaczyć.

Ania potrafiła mnie zatrzymać, często przerywała mój słowotok (obrazotok też:) i dopytywała. Robiła to tak skutecznie, że nauczyłam się zwalniać i używać większej ilości słów;) żeby wizja, odczucie, które mam było czytelne.

Wczoraj jednak, jak za dawnych czasów - popłynęłam. Byłam drugi dzień na głodówce, to może wiele tłumaczyć.  Sercem trzeba czytać o kobietach:) tylko tak będzie to zrozumiałe.


Dziś wybrałyśmy się we trzy kobiety do sauny parowej w Międzygórzu. Tak, trzy kobiety w piątek 13 i żadna z nas wcześniej tego faktu nie zauważyła.  W mglisty, zimny poranek z pełną torbą specyfików:) stawiłam się na miejscu, a miejsce pachnące, ciepłe i na trzy godziny tylko do naszej dyspozycji. Kiedy kobiety są razem i szanują swoją inność, wydarzają się piękne rzeczy. Oprócz totalnego relaksu, ciekawych rozmów i zwierzeń, były masaże, pilingi, odżywki domowej roboty. Tu snujemy plany i wpadamy na kolejne ciekawe pomysły, nie zdradzę jakie, żeby energia pod pokrywką rosła i pęczniała potrzebna do realizacji, do efektów.
 Tematy "o wszystkim" od porodów, dzieci, mężów po ustawy rządowe, projekty unijne i menu na obiad. Miejsce do spotkania może być każde, to jak symboliczny "czerwony namiot",  byleby się znalazły chętne do BYCIA razem. Przy czym bycie razem rozumiem jako czasoprzestrzeń naturalną, bez niepotrzebnego dęcia w fanfary i darcia szat. O trudnych sprawach można mówić też w saunie, tak po prostu. Najważniejszy jest klimat, w którym każda, nawet ta "dziwna" odnajdzie kawałek dla siebie i zostanie uszanowana, taka jaka jest.
Z takich spotkań wychodzimy nakarmione duchowo i zainspirowane, bo jak kobiety w kotle mieszają:) to z tego zawsze coś się urodzi, bo to przecie 13 i piątek i trzy niewiasty i trzy godziny....

Skojarzyłam sobie przez ten magiczny ciąg, "Trzy Wiedźmy" i smutną wiadomość, która wczoraj obiegła świat. Terry Pratchett nie żyje. Ulubiony autor, genialnie piszący o kobietach - wiedźmach. Odszedł mężczyzna czarujący, o niesamowitym umyśle i sercu. Jestem wdzięczna za  "Kapelusz Pełen Nieba" i całą serię o "Trzech Wiedźmach".

Tak się to jakoś plecie i miesza, życie i śmierć i trzy wiedźmy, czyli kobiety które wiedzą,  w piątek trzynastego.







czwartek, 12 marca 2015

Być kobietą

 "... jeśli kobieta robi coś próżnego, nikt jej za to nie gani; jeśli robi coś szkodliwego, niektórzy próbują ją powstrzymać; jeśli zaś chce naśladować boginię i zachęcać do tego inne kobiety, wszyscy mający władzę oskarżą ją o nadużycia. Poznawanie prawdy jest więc bardziej niebezpieczne niż wejście z zapalona pochodnią do składu amunicji."
Tsiang Samdup "The Book of Sayings"

Co to znaczy dla każdej z nas?
Dla mnie, poszukiwanie własnej kobiecej spójności - świętego centrum trwało długo. Proces od zapomnienia, przez etap mamy, wojowniczki do wrastania korzeniami. Teraz dla mnie sedno kobiecości,  to być w zgodzie, takiej głębokiej zgodzie od głębi, od korzeni właśnie. To pozwalać na przepływ od Przodkiń, nie oceniać siebie, bo wszystko co manifestuje się we mnie pochodzi z daleka i potrzebuje uszanowania. To być kochającą i łagodną jak czerwcowa łąka, ale też grzmieć głośno, całą sobą, gdy dzieje się niesprawiedliwość, albo gdy tylko taką czuję potrzebę, bo jak pogoda kobieta zmienną jest, ponieważ CZUJE, czuje że z jakiegoś powodu czas eksplodować wulkanem, czy zawirować tornadem. To wszystko jest w nas - niezmierzone bogactwo od Przodkiń - od samej Matki Ziemi. Pierwotne siły twórcze, rodzące, podtrzymujące życie.
Często kiedy prowadzę wizualizację i zabieram towarzyszki w podróż w głąb Matki Ziemi, przeżywam razem z nimi energię każdego ziarenka na naszej planecie, w którym drzemie obietnica życia, w każdym drżącym listku, kropelce rosy, czuję jak miłością Ona stwarza ten ogrom, jak z uczucia wykreowane wszystko rośnie, rozwija się, doświadcza.
Taka też jest kobieta, kiedy się zatrzyma, pozwoli sobie na wsłuchanie się w swoją głębię. Te same siły mamy w sobie. Z uczucia zrodzone marzenia, plany, nasze kreacje z ciemnej, ciepłej pustki płyną w bezczasie i docierają w potężnej spirali w materialny świat - tu często wpadają w chaos myśli, oczekiwań, chceń i obaw, czasem się zagubią, zawirują, ale kiedy tylko miłością sobie o nich przypomnimy, płyną spokojnie do kanału porodowego:)

"Jest takie prawo, że wszystko musi narodzić się z kobiety, nawet rzeczy wymyślone przez mężczyzn" Szamanka Agnes Whistling Elk


 Czas byśmy sobie przypomniały o naszych mocach. Nadchodzi czas kobiet, nie walki o prawa, a raczej przypomnienia sobie o naszej sile, wytrwałości i potędze MIŁOŚCI, którą tworzymy świat, wtedy w NATURALNY sposób zaczniemy wracać do równowagi. Przyroda, potężne siły Matki Ziemi nie odpoczywają, cały czas tkają, rodzą, łatają dziury, kreują życie. My nigdy nie byłyśmy oddzielone tylko nie zdawałyśmy sobie z tego sprawy, dlatego przeżywamy fizycznie zmiany pogody, pełnie księżyca i wybuchy wulkanów.
Ze wszystkich stron docierają do mnie głosy, często męskie głosy, o potrzebie przebudzenia kobiet, by przypomniały sobie o swojej boskości, o potędze kochającego serca, by wskazywały drogę innym.
Z tej potrzeby zrodziły się warsztaty  "Dziewica, Matka, Starucha - Kobieta na Drodze Życia", które odbędą się w Trzech Źródłach w równonoc wiosenną (http://www.trzyzrodla.pl/warsztat/3).
Znalazłam dziś zdjęcie, z przed lat, robione przez fotografa do Zwierciadła, w którym opisywana była historia naszej z Anią Kot przyjaźni. Zdjęcie nie trafiło do gazety, ale dla nas jest niezwykłe, wyszło "niechcący", "przypadkiem", a dla mnie oddaje kobiecą siłę i magię.




Pamiętam tyle pięknych, pełnych mocy ognisk, tańców z kobietami! Czułyśmy niezwykłą siłę, wirując wokół ognia, siłę która leczy rany i otwiera bramy zamkniętych serc. Również podczas ceremonii szałasu potów, kiedy siedziałyśmy prawdziwe w kręgu śpiewając czy opowiadając o swoich Przodkiniach.
Kobiety potrzebują być razem, tworzyć, ale też po prostu być. Rozmawiać, o rzeczach ważnych i tych mniej, o smutnych i radosnych, śmiać się razem, gotować i tańczyć.



 Kobieta Jaguar mówi
jak ogień.

 Z dymiącym okiem
i kąsającą dłonią: ONA

Podobna gwiazdom
czarne niebo z obsydianu
                                                  snopy światła
                                                  księżyca i gwiazdy
                                                  przez całą noc

Jest siłą wegetacji roślin.
Jest wodospadem, jakiego nikt nie oglądał.
Jest miejscem wytchnienia słońca.

Rozciągnij wszechświat na wszystkie strony
i sprowadź ją do domu.

                                                                                     Jack Crimmins
                                                                                      "Jaguar Woman"






poniedziałek, 2 marca 2015

Cztery Wiatry i Duchy Stepu.

Słowa rodzą się we mnie we śnie:) Nie poradzę, tak mam, to jak przymus, który często ignoruję wpadając w całą "świętą codzienność" działania i zapominam o czym miałam pisać, co "przyszło".

Dziś jest inaczej:) to co przyszło rano, wraz z deszczem i wiatrem - raczej Wiatrem - przekładam tu od razu.
Dookoła domu w różnych miejscach wiszą u nas dzwonki, takie wiatrem poruszane. "Przypadkowo" wiszą tak, że rozpoznaję po dźwiękach, z której strony wieje wiatr. Dziś nie dzwonił żaden, tylko huczało zza góry - czyli południowy, od tego jednego zasłania nas góra.
 Wiatry mają swoją moc, energię, rozpoznaję w nich męską polaryzację, tak jak w wodach i strumieniach kobiecą.
Dla mnie Wschodni jest jak młody chłopak, bezpośredni i szczery. Czasem dmuchnie tak, że zatyka, bywa silny, szybki i nieustępliwy. Południowy to dostojnik dojrzały, bez wysiłku duje, bywa ciepły i opiekuńczy, ale też gwałtowny i niszczycielski. Zachodni jest jak tancerz, flirtuje i uwodzi, czasem ciepły, delikatny ale bywa też "emocjonalny" - wyprowadzony z równowagi wyrywa drzewa z korzeniami, zawodzi i wyje nocami. Wreszcie Północny.... jest stary, biały i ślepy, ale widzi wszystko, przeszywa do głębi białych kości i przypomina o czymś smutnym i ciemnym.

Spotykałam się z żywiołami przez lata w różnych inicjacjach, tych planowanych i tych zupełnie spontanicznych. Szczególnie Wiatr mówił do mnie od zawsze, jeszcze w młodości.
Było to tak, siedziałam u znajomej na podwórku przy malowniczej leśniczówce i zrywałam kwiaty lipy z dużej gałęzi, którą uciął w tym celu mąż mojej znajomej. Szkoda mi było drzewa, dlatego skrupulatnie obrywałam pachnące kwiaty, aby ani jeden się nie zmarnował. Powietrze było ciężkie i duszne, zbierało się na burzę. Duchy wiatru (te czuję jako oddzielne byty związane często z miejscem), krążyły po całym podwórku. Psotnie plątały włosy, wydmuchiwały kwiaty z torby. Mówiłam na głos, aby przestały, albo: "tak, tak to było naprawdę zabawne...". Kiedy zaczęło padać przeniosłam się z gałęzią na werandę, przed wejściem do domu. Nie było tam drzwi, tylko wejście po trzech schodkach i w lewo od zamkniętych, starych drzwi, ciągnęła się przypominająca korytarz, przeszklona przestrzeń z ławką i stolikiem. Burza była przepiękna! Uwijałam się dalej podziwiając świat przez duże okna i powiedziało mi się na głos: "no i co? tutaj to  mnie już na pewno nie znajdziecie!" - zwracając się do Duchów wiatru. Za kilka sekund, wejściowe drzwi do domu otworzyły się z hukiem przeciągu, a podmuch swoja siłą skręcił prosto na mnie i totalnie poczochrał mi włosy. Śmiałam się w głos i mówiłam w pokorze: "ok przegrałam..". Takie to spotkania nie były czymś zaskakującym. Jednak najbardziej niezwykłe przeżyłam w Mongolii podróżując po stepie.
 Czułam cały czas obecność Duchów stepu, wiatru i innych.... Odwiedzaliśmy kurchany i miejsca święte, w których Duchy szepczą najmocniej. Czasem było to ogromne drzewo, czasem jedna skała wyrastająca na płaskim stepie, a czasem klasztory buddyjskie z niezwykłymi zakamarkami.



                                 Na jednym z kurchanów.


              OVO - miejsce modlitw o bezpieczeństwo w drodze.

                                             Kolejne OVO

   I kolejne święte miejsce, gdzie można modlić się o przychylność Duchów.

Jednak spotkanie z Duchami wiatru i stepu czekało mnie na pustyni Gobi w miejscu - muzeum miasta  Czyngis-Chana. Miasto dawno już zostało doszczętnie zniszczone, stoją tu teraz głównie buddyjskie stupy i świątynie z posągami i zabytkami buddyjskimi.

                                Przed miastem Czyngis-Chana

Chodziłam wśród wielu pięknych, małych budynków, słuchałam przewodników, ale nie mogłam "znaleźć" tu tego, czego szukałam. Nie bardzo wiedziałam co to jest, jednak spodziewałam się czegoś innego, po tym jak dwa tygodnie wcześniej w muzeum w Ułan Bator  widziałam makietę tego niezwykłego miasta. Czyngis-Chan stworzył potęgę otoczoną murem, oprócz domów, pałaców i jurt były wszystkie świątynie, czyli były meczety, świątynie buddyjskie i kościoły chrześcijańskie.
Oddzieliłam się od znajomych pogrążona w jakieś melancholii, starając się "poczuć" energię starych czasów. Widziałam, jak co jakiś czas reklamówki wirują wysoko na tle błękitnego nieba, pomyślałam, ale tu szaleją Duchy stepu i wiatru. W zadumie wyszłam z miasta drugą bramą na step, tu przyciągnął mnie - jeden z wielu spotykanych po drodze - stragan ze starociami.



Dokładnie ten, przy którym stało dwóch młodych chłopaków. Oglądałam figurki Buddy, noże i inne fantastyczne rzeczy, a chłopcy gorączkowo coś do mnie mówili. Nie zwracałam za bardzo uwagi, podejrzewając, że jest to próba naciągnięcia turystki na zakupy, poza tym nie rozumiałam mongolskiego. Kiedy krzyczeli już głośno, było za późno... Spiralna trąba powietrzna, mieszanina piachu i wiatru mierząca około 4 metry podeszła do mnie i dosłownie wzięła mnie w siebie. Piasek wciskał się do uszu, oczu, ust i nosa, włosy i spódnica pofrunęły w górę,  mogłam tylko na oślep machać rękami. Właściwie nie mam pojęcia jak się wydostałam. Pierwsze co usłyszałam, kiedy Duchy puściły mnie z objęć to głośny śmiech sprzedawców staroci...
Zmykając, poprawiałam ubranie i włosy, właściwie do końca nie świadoma co się zadziało.

Dopiero kiedy wracaliśmy już ze stepu do Ułan Bator widziałam te istoty z okien naszego samochodu. Czułam się rozpoznana i jednocześnie odprowadzana w drodze do domu. Łzy spływały mi po policzkach, już tęskniłam i czułam, że też ICH znam.


Dokładnie taki wirujący KTOŚ, otoczył mnie w jakiś sposób przemienił, przypomniał i odprowadził do domu.

O Mongolii jeszcze będzie :)