O mnie

Trzy Źródła to magiczna przestrzeń w Kotlinie Kłodzkiej otoczona gęstwiną lasów, naturalnych łąk i majestatycznymi górami. Mieszkamy tu całą rodziną w tym dwie bernardynki i dwa koty. Łączność z Naturą daje nam poczucie ukorzenienia i głębokiego szacunku do wszystkiego co żyje na Matce Ziemi. Od wielu lat zapraszamy gości na warsztaty najczęściej szamańskie, z prowadzącymi z kraju i ze świata, oraz pobyty indywidualne, na których można doświadczyć spotkań przy ogniu, kąpieli w górskim strumieniu i sąsiedztwa dzikich stworzeń. www.trzyzrodla.pl

niedziela, 17 sierpnia 2014

Warsztaty w tradycji Tolteków

Wizyta Sergieja niebawem w Trzech Źródłach.
 Przestrzeń zdaje się prężyć w radosnym oczekiwaniu na szamańskie działania i gości którzy za tydzień przybędą.
Uwielbiam praktyki w tradycji Tolteków, dla mnie jest to niezwykła droga którą bez zbędnych słów , podążam do siebie do swojej tajemnicy. Wszystkie praktyki odbywają się w pełnym szacunku i miłości kontakcie z Naturą, a wchodząc w taki rodzaj ćwiczeń otaczająca przyroda staje się częścią nas samych, zauważa się więcej, jakby wszystko wokół zaczynało mówić.

W migawkach przypominam sobie jak na warsztacie „Pochówek Wojownika” leżę w ciemności, we własnoręcznie wykopanym dole, usytuowanym w specjalny sposób, tak, żeby grupa tworzyła wspierającą się, harmonijną całość, a w środku tego wszystkiego plonie Ogień i Sergiej gra na bębnie jego obecność i dźwięk bębna jest jak kotwica dla nas w tym wyzwaniu.

Pamiętam cały dzień z zawiązanymi oczami, i kij który przygotowywaliśmy dzień wcześniej, w szamański sposób, przygotowując go tak, aby był dla nas podporą. Mój kij po każdym ćwiczeniu już z zawiązanymi oczami, rozpoznaję po pierwszym dotyku, nie wiem w jaki sposób, ale rozróżniam go od wszystkich innych, kiedy po skończonym zadaniu musimy wybrać ze złożonej sterty. Podczas całego procesu jestem zanurzona w innym, nieskończenie wielkim wymiarze. Żadne słowa, opowieści nie oddają tego, „milcząca wiedza” jest idealnym określeniem, a pocieszeniem fakt, ze mogę się przejrzeć w oczach innych uczestników, najczęściej tak samo poruszonych i zmienionych jak moje, kiedy ściągamy na koniec dnia przepaskę z oczu.

Nocne ognisko, rozpalone w tradycji Tolteków to poduszka dla Dziadka Ognia i strzały skierowane w określonym , potrzebnym do sytuacji kierunku. Tego wieczoru były na zachód, aby energetycznie połączyć się z miejscem – kolebką kultury tolteckiej. Naszym zadaniem jest taniec wojownika. Sergiej szczegółowo pokazuje kroki, tłumaczy znaczenie tych prostych ruchów i co jest naszym zadaniem podczas tańca. Jest kilka etapów, każdy dotyczy innej sfery życia i z każdym dokonujemy przeglądu i pożegnania... Zaczynamy, powolny rytmiczny oddech – ruch i ogromne emocje, czuję każdy centymetr ciała, przychodzą błyskawicznie wspomnienia, jak tato niósł mnie na rękach, jak czołgałam się w lesie w poszukiwaniu grzybów, dokonuje się błyskawiczny przegląd takich obrazów i doznań, o których nie pamiętałam, czy to oddech i ruch to powoduje? Nie mam czasu na myślenie, bo ego w takim procesie zostaje rozłożone na łopatki... a obrazy płyną, czułe usta całujące w szyję, moje kochane ciało... tyle przeżyło i doświadczyło, tyle doznań – oddech i ruch i oddech i ruch i łzy....
Zmienia się rytm i zmienia się nastawienie – to już zbliża się kres, daję z siebie wszystko, to taniec wojowniczki, nic już nie ma tylko oddech i ruch totalnie zmęczonego ciała i nagle moja suczka, ukochana bernardynka Maxi (już nieżyjąca..) skacze mi na plecy!!! Wszyscy w ciemności tańczą tylko ich sylwetki oświetlone są niewyraźnie przez Ogień, każdy skupiony na sobie i płomieniach, głośny oddech jak pieśń tamuje wszelkie myśli, a ja!! Walczę zaciekle z moją „strażniczką”, która akurat teraz zechciała mnie ratować!!! Nie ma co, myślę sobie, ja to mam do pokonania bestię, żebym była bardziej zdeterminowana....


Sergiej często powtarza, że siedzenie i opowiadanie co kto przeżył i jakie to było niesamowite i cudowne oczywiście jest możliwe, po pierwsze o ile damy radę to opowiedzieć, a po drugie o ile chcemy karmić wiecznie głodne ego. Doświadczyłam, nie da rady siąść w kręgu i opowiedzieć... zazwyczaj kiedy siadamy patrzymy na siebie czując jedność i wzruszenie.... po czym przechodzimy do kolejnej praktyki:) kolejny meander do rozwikłania i próg do przejścia.


Dla wojownika i wojowniczki na ścieżce serca jest decyzja i działanie. Tu nie ma „spróbuję”, czy „postaram się” tu daję swoje 100% oczywiście moje 100% dziś, może być inne niż wczoraj, ale zawsze to jest 100% bez cofania się, niepewności czy obaw „a co będzie gdy..” z zaufaniem i miłością w sercu. Kiedy przychodzą wątpliwości i obawy lepiej zrezygnować i odejść niż wchodzić w doświadczenie na pół gwizdka. Może uda się wrócić za jakiś czas.
W trakcie każdej praktyki czas jakby się rozciągał, trzy dni zdają się tygodniem! A doświadczenia pozostają we mnie na zawsze. Odwołuję się do nich, przypominam czego dane mi było dokonać i jaka jest MOC tej magicznej mojej drugiej strony, ta świadomość daje poczucie równowagi w codziennym życiu. 





Nie jestem w stanie opisać tu szczegółowo praktyk i ogromu przy tym radości i wzruszeń, głównie z tego powodu, że Sergiej na warsztatach w tradycji Tolteków często bazuje na zaskoczeniu, żeby ego w żaden sposób nie mogło się wcześniej wyreżyserować. Wszystkie ćwiczenia są niezwykłe i przepiękne! W swojej formie jak i efektach jakie przynoszą, dlatego nie chcę psuć zabawy ewentualnym uczestnikom naszych warsztatów. My, plemię, które tego już doświadczyło, czasem spotykamy się i wspominamy z rozrzewnieniem, szczególnie warsztat „Skok w Drugie JA” w którym można wziąć udział tylko raz...