O mnie

Trzy Źródła to magiczna przestrzeń w Kotlinie Kłodzkiej otoczona gęstwiną lasów, naturalnych łąk i majestatycznymi górami. Mieszkamy tu całą rodziną w tym dwie bernardynki i dwa koty. Łączność z Naturą daje nam poczucie ukorzenienia i głębokiego szacunku do wszystkiego co żyje na Matce Ziemi. Od wielu lat zapraszamy gości na warsztaty najczęściej szamańskie, z prowadzącymi z kraju i ze świata, oraz pobyty indywidualne, na których można doświadczyć spotkań przy ogniu, kąpieli w górskim strumieniu i sąsiedztwa dzikich stworzeń. www.trzyzrodla.pl

środa, 21 maja 2014

Sny Mocy

 Nie potrafię postępować metodycznie, zgodnie z planem. Poza tym żyjąc tak blisko przyrody, nauczyłam się wsłuchiwać. Na co jest pora akurat dziś, przy czym nie leżę i nie czekam gdzie mnie skierują Duchy Natury. Wygląda to raczej tak, że gnając z jednego zajęcia w drugie czuję zapach lasu, Głogów i idę za tym.
     Poszłam zaopatrzona w lniane torby na zbiory. Kwiat Głogu - jeden ze składników ziołowych herbat - już przekwita, ale znam jedno drzewo rosnące na polance okolonej Świerkami, które kwitnie później. Las pachniał dziś obłędnie... zapachy przenikają pamięć, penetrują zakamarki jak smużki dymu z kadzidła przywołują obrazy i uczucia. Uwielbiam takie momenty.
Stałam rozmarzona pod Głogiem zrywałam kwiaty i przeniosło mnie do snu... Byłam wtedy w Mongolii, spałam niedaleko naszego obozu sama w śpiworze pod gołym OGROMNYM, rozgwieżdżonym niebem. Noc była dłłłłłłłuuuuuggggaaaaa:) Uczucia, zachwyty, krótkie drzemki, przerywane rżeniem koni na stepie i ten sen... "zobaczyłam drzewo, wiedziałam, że to Głóg z Trzech Źródeł, cały w migocących gwiazdkach - dzwoneczkach, cały drżący od jakiejś siły... pokłoniłam się i postanowiłam (co mi się często zdarza w snach;) że kiedy wrócę do domu "przywołam" ten sen."

Indianie mieli na to sposób, odgrywając sen na jawie, dotyczyło to snów ważnych, snów mocy.  Do szamana przychodzi kobieta lub mężczyzna, opowiada swój sen, którego nie rozumie, ale czuje, że jest to ważne. Szaman decydował o tym wydarzeniu, jeśli "poczuł", że w tym śnie jest przesłanie, pomagał w odtworzeniu wizji, w której całe plemię jak aktorzy w tatarze wcielali się  w swoje role, tańcząc i śpiewając. Było to ważne dla całej wspólnoty, ponieważ dal nich świat Wielkiego Ducha był tak samo realny jak ten w uzgodnionej rzeczywistości, a wizje i sny to bramy przez które Jego głos mógł być usłyszany.

Po moim powrocie z wyprawy w przywołaniu snu pomogły dzwoneczki, które w tym celu przywiozłam z Mongolii. Udekorowałam nimi gałązki, okadziłam trzy razy całe drzewo dookoła i poczułam jak tamta JA z nocy na stepie łączy magicznym mostem świadomość codzienną z tą nocną, niezmierzalną...

Pokrzywy parzyły po nogach, i to też było dziś piękne:) wracałam z zapachami i odczuciami z ciała do dzieciństwa, do wszystkich wielkich wypraw w błotach po kolana, wspinania się po drzewach i oczywiście lądowania w pokrzywach. Dziś to zielony skarb! Zerwany na zupę, herbatę i wywar do kąpieli.

Monotonne zrywanie ziół, (tym razem młodych pędów Świerka, przy których nie trzeba tak uważać jak przy kłującym Głogu) wprowadza mnie zawsze w stan podobny do transu. Nie kontroluję myśli, ręce same wiedzą co robić, podświadomość podsuwa jakąś melodię... nucę... zapachy niezauważalnie prowadzą, odsłaniając kolejne obrazy i tak wróciło dziś wspomnienie pana Jarosława......
A było to dawno, dawno temu, na zajęciach z podstaw hipnozy. Byłam oczarowana i zachwycona WSZYSTKIM, nowym i niezwykłym w tamtym czasie i oczywiście mało mi było... Zorganizowałam więc kolejne nieoficjalne spotkanie w domu u moich znajomych  pod Wrocławiem. Małą grupą praktykowaliśmy pod okiem pana Jarosława wszytko po trochu i zen i medytacja w ruchu i śpiewanie mantr. Generalnie wszyscy byliśmy zadowoleni i umówiliśmy się na kolejne cykliczne spotkania.  My z Wiktorem wracaliśmy do domu do małych wtedy dzieci. Pan Jarosław zdecydował się nocować u gospodarzy, chciał wypocząć przed daleką drogą. Rano zadzwoniła do mnie przyjaciółka, zdenerwowana, okazało się że pan Jarosław wieczorem popił sobie i popalił i snuł opowieści jakże odmienne od tych wcześniejszych uduchowionych. Mimo takiego incydentu, postanowiliśmy kontynuować praktyki i kolejne spotkanie wypadało za dwa tygodnie.
Na kilka dni przed przyjazdem pana Jarosława MIAŁAM SEN....

"...jestem w jakimś dużym ośrodku wypoczynkowym, widzę stojąc na korytarzu pana Jarosława rozmawiającego z moją znajomą z grupy w jej pokoju. widzę jak on niepostrzeżenie robi ruch ręką i wiem, że właśnie wpuścił jej coś do ucha. on wychodzi i widzi mnie, uśmiecham się do niego, żeby nie zauważył, ze wiem co zrobił. idziemy razem po schodach w dół, rozmawiamy, wiem, że on chce odciągnąć mnie na wszelki wypadek od pokoju mojej znajomej Iwony. pan Jarosław oddala się do innych ludzi, spacerujących po ośrodku, śmieje się rozmawia w czarujący sposób, a ja szybko biegnę za róg budynku i lekko i zwinnie po ścianach, balkonach, parapetach dostaję się do pokoju Iwony. leży ona w jakimś dziwnym śnie na podłodze. kucam nad nią i wyciągam jej z ucha wielgaśnego pająka. jestem całkowicie skupiona na tym, co trzymam w dłoniach, jest żywe porusza się, jest w jakiś sposób obrzydliwe, ale mam w sobie MOC i determinację. pokonuję drogę - jak na torze przeszkód, czuję się zmęczona, ale wiem, że pod żadnym pozorem nie mogę tego wypuścić. kiedy wchodzę do holu wiem z absolutną pewnością, że muszę to coś zabić. wypuszczam na podłogę i zaczynam tłuc nogą. pod moimi razami to "coś" zaczyna zmieniać kształty, raz piszczałka, raz maskotka, aby mnie nie rozpraszało, zaciskam oczy i tłukę tak długo, aż mam pewność... że skończyłam. jestem bardzo zmęczona, ale zadowolona z siebie i wtedy dopiero zauważam dwie staruszki siedzące na krzesłach i rozmawiające ze sobą. podchodzę przysłuchując się i słyszę, że mówią o mnie, że taka zadowolona z siebie, że zdała egzamin, a to dopiero przedszkole! jeszcze czeka ją nie jedno. patrząc już na mnie dokończyły z dobrodusznymi uśmiechami, że takie starcia to jeszcze co najmniej trzy, i że to pierwsze całkiem dobrze mi poszło, stałam już totalnie wyczerpana, przygnieciona wieszczeniem na przyszłość...."
 
Nie mniej po obudzeniu całe ciało i myśli pełne były energii triumfu. Wstałam jak sprężyna i oświadczyłam stanowczym głosem Wiktorowi, że pokonałam go i że on więcej do nas nie przyjedzie. Mój mąż wtedy jeszcze pełen dystansu do wszystkiego co niewytłumaczalne, zbagatelizował moje opowieści. Wieczorem to właśnie on odebrał telefon od pana Jarosława, który z przykrością odwołał swój przyjazd i praktyki z nami, z uwagi na daleką drogę dojazdu. Pamiętam mój spokój i zdumiony wzrok Wiktora.
Sny są zbyt potężne i indywidualne, aby dał im radę kupiony w księgarni sennik. Jedyny sennik jaki polecam to swój własny, ze swoimi snami pisany dla siebie. Prowadzę od lat i praktykuję czytanie wstecz. Dopiero wtedy można znaleźć własne symbole i odniesienia do rzeczywistości... ale to temat rzeka...:)

Minął majowy dzień tak gęsty od przeżyć, od wspomnień i ziół:) Sok z młodych pędów Świerka gotowy, kwiaty Głogu rozłożone na obrusach, pokrzywy wiszą nad piecem, a moje poparzone kolana przyjemnie mrowią do snu...

Zupa wyszła zielona:) i smakowita, z serem gorgonzola, prażonym sezamem i obowiązkowo z sokiem z cytryny jest niezbędny aby to co najlepsze z pokrzywy przyswoiło się:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz