O mnie

Trzy Źródła to magiczna przestrzeń w Kotlinie Kłodzkiej otoczona gęstwiną lasów, naturalnych łąk i majestatycznymi górami. Mieszkamy tu całą rodziną w tym dwie bernardynki i dwa koty. Łączność z Naturą daje nam poczucie ukorzenienia i głębokiego szacunku do wszystkiego co żyje na Matce Ziemi. Od wielu lat zapraszamy gości na warsztaty najczęściej szamańskie, z prowadzącymi z kraju i ze świata, oraz pobyty indywidualne, na których można doświadczyć spotkań przy ogniu, kąpieli w górskim strumieniu i sąsiedztwa dzikich stworzeń. www.trzyzrodla.pl

czwartek, 25 grudnia 2014

Kiedy rok się kończy.

I tak powolutku zbliżamy się do corocznego podsumowania. Robię listę,  piszę nie zwracając uwagi na chronologię o wszystkim, co uważam za sukces w mijającym roku. Sylwester nigdy nie był dla mnie ważnym świętem, ale skoro świat dookoła wibruje taką energią, wykorzystuję ją do refleksji nad tym co było. Za każdym razem jestem zaskoczona ile się udało i jaka jestem twórcza;) W tym roku między innymi wymyśliłam kilka  potraw, zrobiłam trzy lalki szamańskie, kolejny bęben. Poprowadziłam parę warsztatów, zorganizowałam kilka innym prowadzącym, niezwykłe deja vu przy spotkaniu z Lamą Tsultrim Allione,

a przede wszystkim wykreowałam kolejne przytulne miejsca w Trzech Źródłach.



Lista powstaje przez dzień - dwa, aby nie pominąć najdrobniejszego zdarzenia. Nie chodzi w niej o to, by pisać o tym czego nie udało się zrobić - negatywizmów i samokrytyki jest dużo na świecie, moim zdaniem za dużo. Podsumowanie jest po to, aby przypomnieć sobie wszystkie radosne chwile, chwile magiczne i odkryć - kolejny raz - jak dużo ich jest w ciągu jednego roku!!!

Jeśli uda się zrobić ceremonię przy Ogniu nieraz czytamy na głos swoje podsumowania. To zaskakujące jak rożne wydarzenia mają dla nas status sukcesu.

Kilka moich pozycji z listy:)



 Zupa pomarańczowo - marchewkowo - imbirowa, wszystko intuicyjnie łączone i doprawione, była PYSZNA!





 Odwiedziny i zaskakujące energie i odczucia w kamiennych kręgach w Wąsioarach i Grzybnicy.






Niezwykłe wglądy i doświadczenia samej siebie w trakcie warsztatów w tradycji Tolteków, które w Trzech Źródłach organizuję i w których z ogromną przyjemnością uczestniczę.




   Występy z Akademią Ruchu, tu na lokalnych dożynkach.




 
                            Tu w Spytkowie











Wyjazd do Szwajcarskiej malowniczej wioski Vals z Akademią Ruchu i mieszkańcami Goworowa na odbiór wyróżnienia w konkursie na najpiękniejszą wieś europejską, tańczyłyśmy tam przed dwutysięczną widownią z oszałamiającym sukcesem:))))



Ech... i wiele wiele innych, lista jest wciąż otwarta, tyle wzruszeń, tyle pięknych spotkań z pięknymi ludźmi. Tyle nowych rzeczy zobaczyłam, zachwyciłam i doświadczyłam.

Z całego serca zachęcam do tej praktyki, ponieważ wejście w nowy rok w takim nastroju jest bezcenne:)










wtorek, 23 grudnia 2014

Zimowe Przesilenie

W tym roku tak szybko minął  nam jesienny czas, remonty i budowa wymagały maksimum zaangażowania. Teraz już spokojniej.
Zima - jak nie zima, nie ma chłodów i śniegu, nie żebym narzekała:) Lubię jak w lesie pachnie mchem i ziemią, kiedy przyjdą mrozy zapachy schowają się do wiosny.

W zimowe przesilenia zawsze świętujemy. Bywa, że po prostu ognisko i modlitwy, czasem ceremonia Ognia, a ostatnio gdy lał deszcz przy zapalonych świecach: podróż szamańska przy dźwiękach bębna. 21 już tradycyjnie robimy mapę marzeń, jest to nasze śnienie - na cały przyszły rok. W tym roku byłam mocno zmęczona przeprowadzką i zauważyłam, że o wiele więcej energii niż zwykle włożyłam w przygotowanie mojej mapy. Wszyscy już skończyli, a ja do pierwszej w nocy wyklejałam.


Zasypiając przeniosłam się wspomnieniami w czasie... Do innego dnia 21 grudnia pod Warszawą, Spotkałyśmy się w cztery kobiety na całą noc, miało nas być więcej na zajęciach grupy, która spotykała się cyklicznie, a byłyśmy we cztery. Zamiast działać zgodnie z programem po prostu rozmawiałyśmy. Nie wiadomo kiedy zaczęłyśmy opowiadać sobie o mrocznych kawałkach naszego życia, czułam, że przestrzeń gęstnieje, i że jest to potrzebne, całkowicie na miejscu w tę najciemniejszą najdłuższą noc. Żadna z nas nie oceniała innej opowiadającej o sobie kobiety. Ja czułam dla siebie przestrzeń, gdzie  mogę wypowiedzieć na głos to, czego nie odważyłam się powiedzieć nikomu. Wszystkie czułyśmy, że oto zdarzyła nam się niezwykła, oczyszczająca noc, zresztą co chwilę mówiłyśmy to na głos:).  Na koniec pomodliłyśmy się każda po kolei, wspomniałyśmy z imienia innych, nieobecnych uczestników grupy i pokotem na podłodze owinięte w koce spałyśmy do rana. Miałam wrażenie, że jak plemię, mała społeczność chciałyśmy jeszcze pobyć razem.

Przypominam sobie następne przesilenie. Również byłam w Warszawie, przed powrotem do siebie pomyślałam, że mogłybyśmy zrobić szałas potów. Z całej listy zaproszonych - zebrałyśmy się znowu we cztery tylko w innym już składzie. Znajomy pożyczył nam samochód! Co było cudem w przedświątecznym czasie i pojechałyśmy w pod warszawskie lasy do miłego miejsca - niestety kompletnie nie wiem gdzie;) Było ciemno, Maria znała drogę i pilotowała Anię, prowadzącą samochód. Na miejscu stał gotowy szałas, pozostawiony po ceremonii, co nie zdarza się często. Przeważnie szałas jest budowany z gałęzi przez uczestników i na zakończenie przez nich rozbierany. Wszystko było jak magicznie zaplanowane, nanosiłyśmy drewna, nazbierałyśmy kamieni. Zanim rozpaliłyśmy Ogień, stanęłyśmy z czterech stron stosu, zauważyłam, jak każda z nas intuicyjnie wybrała kierunek. Chwila aksamitna od magii ciepłem rozlała się w naszych sercach, kiedy każda z nas modlitwą przywoływała kierunek świata w którym stała.
Ogień buchną zaskakująco duży... i zaczął padać śnieg. Stałyśmy w milczącym zachwycie, zmęczone przygotowaniami ale szczęśliwe z dokonań.
W środku, kiedy już znalazłyśmy się w cieple od rozgrzanych do czerwoności kamieni, każda z nas poprowadziła kolejną rundę, było cudownie ciepło dla ducha i ciała.
Pamiętam spontaniczne salwy śmiechu, wzruszenia i to że mój bęben grał w środku! Prowadził nas przez wizje. Pamiętam też niecodzienny widok, kiedy wyszłyśmy z gorącego szałasu po kolejne gorące kamienie, nagie kobiety w kozakach:) oświetlone Ogniem na tle białego śniegu. CUDOWNE wspomnienie. To magiczna noc, kiedy ma się wydarzyć coś niezwykłego - jak ten spontaniczny szałas potów, i kiedy modlitwy mają popłynąć, cały wszechświat sprzyja.

Dla mnie 21 to przełom, święto światła - którego zaczyna przybywać, to koniec cyklu i początek nowego.