Jesień jest przepiękna, ciepła i pachnąca. Wzięłam ze sobą aparat:)
I tak powolutku z zachwytem przemierzałyśmy z Torą ścieżki i bezścieża...
Przestrzeń ma swoją pamięć i wracały do mnie strzępki rozmów i ludzie z którymi kiedyś spędzałam tu czas. Kiedyś przyszłam tu na wróżbę z kobietą, która potrzebowała specjalnego miejsca. Zdarzyło się spędzić noc przy Ogniu w rytuałach "do-pełnienia". Wszystkie te zaklęte przeżycia gdzieś tu drżą ukryte. Mijam je z szacunkiem i uśmiechem Mona Lisy :)
Za długo nie siedzę pod drzewami, choć ciepło i pięknie, bo COŚ ciągnie mnie dalej.
Odwiedzam Buk z wyrytym i rozciągniętym przez czas 1931 rokiem, lekko porośniętym już porostami. Ktoś dawno temu kochał to miejsce, spacerował tu i przeżywał swoje życie najlepiej jak potrafił....
Tora również w jesiennej zadumie.
Zdjęcia mają MOC. Zatrzymują to coś, co wprawna wiedźma na nich potrafi wyczytać.
W takich przepięknych nastrojach zmierzałyśmy ścieżkami zwierząt do "wielkiego kanionu", miejsca absolutnie magicznego i przepięknego.
Przystanęłam na jednej z takich ścieżek, gdzie w blasku przenikających przez pożółkłe listki bukowego młodnika, zobaczyłam czarny, leżący kształt, a raczej bezkształtne duże coś. Przez mój umysł przemknęło wspomnienie jakiegoś snu z przed lat, w którym to znalazłam kogoś nieżywego w lesie... Zaglądałam prawie kucając, z nadzieją, że sen nie okaże się proroczy, gdy Tora pierwsza ruszyła z miejsca i wtedy ogromny, czarny kształt zachrumkał i zerwał się z miejsca, a za nim inne czarne cielska... Rozpaczliwie - tak właśnie zabrzmiał mój głos nawołujący moją suczkę, gdy wataha dzików rozbiegała się w dwie strony. Musiałyśmy je naprawdę zaskoczyć. Nie, nie zrobiłam ani jednego zdjęcia... stałam z bijącym sercem czekając na powrót Tory. Kiedy przybiegła cała szczęśliwa, odetchnęłam z ulgą. Pokrzyczałam do Lasu, że TU jestem, bo już nie chciałam nikogo wystraszyć w tym mojego serca...
Nie wycofałam się ze ścieżki, a "wielki kanion" w nagrodę odkrył swoją magię kolorami jesieni i niezwykłej energii.
Zwierzęta wyczuwają takie miejsca. Tora szalała, biegając radośnie po pochyłych ścianach.
W orzeźwiającej kąpieli:)
Dziś mniej słów, a więcej piękna w kolorach...
Na zakończenie jesienna Babcia Księżyc z nad Masywu Śnieżnika, widok z okna, przy kubku pachnącej kawy ze świeżą miętą z naszego jesiennego ogrodu....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz