O mnie

Trzy Źródła to magiczna przestrzeń w Kotlinie Kłodzkiej otoczona gęstwiną lasów, naturalnych łąk i majestatycznymi górami. Mieszkamy tu całą rodziną w tym dwie bernardynki i dwa koty. Łączność z Naturą daje nam poczucie ukorzenienia i głębokiego szacunku do wszystkiego co żyje na Matce Ziemi. Od wielu lat zapraszamy gości na warsztaty najczęściej szamańskie, z prowadzącymi z kraju i ze świata, oraz pobyty indywidualne, na których można doświadczyć spotkań przy ogniu, kąpieli w górskim strumieniu i sąsiedztwa dzikich stworzeń. www.trzyzrodla.pl

czwartek, 3 grudnia 2015

Noc Andrzejkowa

Co roku listopad to dla mnie mocny czas. Najpierw tradycyjnie już jestem na obozie jogi, gdzie prowadzę wieczorami tańce w kręgu, a dniami ćwiczę zapamiętale jogę. Najczęściej po powrocie do domu jestem w totalnych zakwasach, ale zadowolona i pełna energii, bo wiem, że już za chwilę ruszam dalej, na andrzejki.

W zeszłym roku wróżyłam z firmą FENU dla gości w hotelu "Arłamow", potem dwie imprezy andrzejkowe w Rzeszowie i sesje indywidualne po nich. Pamiętam totalną śnieżycę i zimno.

W tym roku miałam nadzieję, że odpocznę, że pierwszy raz od lat będę na andrzejkach jako gość.
Wraz z Akademią Ruchu Goworów (o której niebawem...) zostałyśmy zaproszone do "Puchaczówki", restauracji w Stroniu Śląskim,  na andrzejki jako zespół taneczny, który urozmaici gościom wieczór.

W ostatniej chwili okazało się, że wróżka, która przyjeżdża tu co roku, rozchorowała się i proszą czy mogę poratować, chociaż polać wosk.

No to polałam. Z dwudziestu minut zrobiło się prawie dwie godziny, byłam jak w transie. Dobrze, że występy taneczne były wcześniej...

W moim rodzie lanie wosku było tradycją, nie tylko na andrzejkowe wróżby, lano woskiem aby podglądnąć dlaczego dziecko niespokojnie śpi, albo ktoś ma niefart w życiu. Jak w przypadku małych dzieci samo polanie nieraz pomagało, tak dla dorosłych raczej było tylko wskazówką, podpowiedzią, a rozwiązanie problemu zależało do zainteresowanego.

Kiedy wróżba była "brzydka", bardzo często wodę z wosku wylewano za dom, na ziemię, nie wolno jej było wylać do zlewu w domu, a wosk wrzucano do garnka na przetopienie.

W Puchaczówce klimat był niezwykły! Drewniany budynek w góralskim stylu, śnieg za oknem i zapach prawdziwego wosku pszczelego. 




Tam w głębi, przy ekranie widać płomień świecy... Nawet w takim szumie udało się poczuć ten kawałeczek nieznanego, magicznego świata.


Oczywiście występ Akademii Ruchu Goworów spodobał się no i my, nie ma co udawać bawiłyśmy się znakomicie - jak zwykle na naszych występach.



A Puchaczówka nad ranem, kiedy zbierałyśmy się do domu wyglądała jak z bajki:








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz