O mnie

Trzy Źródła to magiczna przestrzeń w Kotlinie Kłodzkiej otoczona gęstwiną lasów, naturalnych łąk i majestatycznymi górami. Mieszkamy tu całą rodziną w tym dwie bernardynki i dwa koty. Łączność z Naturą daje nam poczucie ukorzenienia i głębokiego szacunku do wszystkiego co żyje na Matce Ziemi. Od wielu lat zapraszamy gości na warsztaty najczęściej szamańskie, z prowadzącymi z kraju i ze świata, oraz pobyty indywidualne, na których można doświadczyć spotkań przy ogniu, kąpieli w górskim strumieniu i sąsiedztwa dzikich stworzeń. www.trzyzrodla.pl

środa, 10 czerwca 2015

Prawie nie szamańskie spotkanie w stajni:)

Zaskakujące są „przypadki” na ścieżce którą podążam, wydawać by się mogło, że szamańskie, leśne, magiczne i tak ukierunkowane. Jednakowoż mam w sobie wszystkiego po trochę, jak każda kobieta:) jak każda wiedźma, składa się z dziewicy, matki i staruchy, ale też z gwiazdy, dzikuski, pensjonarki i z wielu, wielu innych odsłon. Jako, że każda szanująca się wiedźma raz, na jakiś czas potrzebuje spotkania z inna wiedźmą (by sprawdzić, czy aby jej dziwność jest na „normalnym” poziomie;), ruszyłam do mojej znajomej do Wrocławia.

Ina - szamani, ucząc ludzi jazdy konnej i jogi. Gdy dojechałam na miejsce,  spacerowałam z nią po pięknej, dużej i pachnącej stajni, gdzie trzyma swoje konie i odkryłam prawdę, a nawet dwie prawdy, schowane gdzieś we mnie.
Po pierwsze, mimo że byłam, jestem i będę zachwycona kotami (oczywiście w szczególności moimi), lubię psy i wszelkie zwierzęta, to najbardziej pachną mi konie.... powitanie nos w nos jest ogromną przyjemnością, pierwotną, ulokowaną w głębinach.

Po drugie – ciało – jest najcudowniejszą encyklopedią, archiwum i wehikułem czasu.

Przechadzając się po dużej stajni, gdzie panuje codzienny ruch, ktoś czyści konie, ktoś wyprowadza, ktoś wywozi słomę; kątem oka zauważyłam mężczyznę w jednym z boksów.
Ot siodłał konia i nic w tym nie byłoby dziwnego, tylko że moje ciało zadrżało jak przed skokiem do wody, albo prze wejściem na scenę. Idąc dalej zaskoczona galopem serca, skanowałam siebie zastanawiając się co się stało? Czy energia tu jakaś „nieczysta”:) czy co?
Aż z zakamarków wyłonił się obraz, młodego chłopca, który przyjeżdżał do mnie na rowerze... oboje mieliśmy może po trzynaście lat! Jeździliśmy razem na stawy kąpać się i jakoś tak, byliśmy zawstydzeni i zauroczeni jednocześnie sobą.

Koleżanka wiedźma nie słuchała moich wykrętów i przepchnęła mnie przez symboliczny próg...

Weszłam więc do tego boksu z bijącym sercem TRZYNASTOLATKI (!!!) i zapytałam pleców … czy mnie pamięta... jak na trzynastolatkę przystało, pytanie było najgorsze z możliwych na dzień dobry... ale stało się.

Plecy się odwróciły... i uważnie wpatrzyły piwnymi oczami w moje zielone...
- Tak, Beata … z Obornik...
i uśmiechnęły się, tak jak wtedy, kiedy jeździliśmy na rowerach :D

Tak to jest, wehikuł czasu przeniósł nas, ale rozmawialiśmy już swobodniej niż kiedyś.
Oboje ucieszyliśmy się z tego spotkania, powiało niewinnością, świeżością, choć wyglądamy inaczej niż kiedyś, odniosłam wrażenie, że pamiętamy w sobie te dawne postaci.

Wracałam do domu zamyślona. Po co opatrzność, Wielki Duch, Przodkowie – wszyscy naraz „aranżują” takie niespodzianki? Przecież mogłam być tam innego dnia, on mógł zdążyć wyruszyć konno w teren. Co do minut wyliczone spotkanie.

Zrozumiałam i poczułam, że dokonuje się we mnie zakończenie  rozdziału „niedokończowalnego” z powodów ode mnie niezależnych. Czyli: inny brunet, z którym relacja ciężka, mroczna, nie dająca się wyprasować i wpasować do archiwum wspomnień, nałożyła się w jakiś sposób na to spotkanie...

Poczułam się lekko, niewinnie:) jak na trzynastolatkę przystało. Ciężkie chmury rozpuściły się i zaświeciło słońce, prawie tak piękne jak wtedy:))) kiedy ma się trzynaście lat i wszędzie – DOKŁADNIE wszędzie jest magia i tajemnica do odkrycia.

Jestem głęboko wdzięczna i poruszona, Życie o mnie dba, a ścieżka która wije się przede mną, to ścieżka serca.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz