Wizyta Sergieja niebawem w Trzech
Źródłach.
Przestrzeń zdaje się prężyć w radosnym oczekiwaniu
na szamańskie działania i gości którzy za tydzień przybędą.
Uwielbiam praktyki w tradycji Tolteków,
dla mnie jest to niezwykła droga którą bez zbędnych słów ,
podążam do siebie do swojej tajemnicy. Wszystkie praktyki odbywają się w pełnym szacunku i miłości kontakcie z Naturą, a wchodząc w taki rodzaj ćwiczeń otaczająca przyroda staje się częścią nas samych, zauważa się więcej, jakby wszystko wokół zaczynało mówić.
W migawkach przypominam sobie jak na
warsztacie „Pochówek Wojownika” leżę w ciemności, we
własnoręcznie wykopanym dole, usytuowanym w specjalny sposób, tak,
żeby grupa tworzyła wspierającą się, harmonijną całość, a w
środku tego wszystkiego plonie Ogień i Sergiej gra na bębnie jego
obecność i dźwięk bębna jest jak kotwica dla nas w tym
wyzwaniu.
Pamiętam cały dzień z zawiązanymi
oczami, i kij który przygotowywaliśmy dzień wcześniej, w
szamański sposób, przygotowując go tak, aby był dla nas podporą.
Mój kij po każdym ćwiczeniu już z zawiązanymi oczami, rozpoznaję
po pierwszym dotyku, nie wiem w jaki sposób, ale rozróżniam go od
wszystkich innych, kiedy po skończonym zadaniu musimy wybrać ze
złożonej sterty. Podczas całego procesu jestem zanurzona w innym,
nieskończenie wielkim wymiarze. Żadne słowa, opowieści nie oddają
tego, „milcząca wiedza” jest idealnym określeniem, a
pocieszeniem fakt, ze mogę się przejrzeć w oczach innych
uczestników, najczęściej tak samo poruszonych i zmienionych jak
moje, kiedy ściągamy na koniec dnia przepaskę z oczu.
Nocne ognisko, rozpalone w tradycji
Tolteków to poduszka dla Dziadka Ognia i strzały skierowane w
określonym , potrzebnym do sytuacji kierunku. Tego wieczoru były na
zachód, aby energetycznie połączyć się z miejscem – kolebką
kultury tolteckiej. Naszym zadaniem jest taniec wojownika. Sergiej
szczegółowo pokazuje kroki, tłumaczy znaczenie tych prostych
ruchów i co jest naszym zadaniem podczas tańca. Jest kilka etapów,
każdy dotyczy innej sfery życia i z każdym dokonujemy przeglądu i
pożegnania... Zaczynamy, powolny rytmiczny oddech – ruch i ogromne
emocje, czuję każdy centymetr ciała, przychodzą błyskawicznie
wspomnienia, jak tato niósł mnie na rękach, jak czołgałam się w
lesie w poszukiwaniu grzybów, dokonuje się błyskawiczny przegląd
takich obrazów i doznań, o których nie pamiętałam, czy to oddech
i ruch to powoduje? Nie mam czasu na myślenie, bo ego w takim
procesie zostaje rozłożone na łopatki... a obrazy płyną, czułe
usta całujące w szyję, moje kochane ciało... tyle przeżyło i
doświadczyło, tyle doznań – oddech i ruch i oddech i ruch i
łzy....
Zmienia się rytm i zmienia się
nastawienie – to już zbliża się kres, daję z siebie wszystko,
to taniec wojowniczki, nic już nie ma tylko oddech i ruch totalnie
zmęczonego ciała i nagle moja suczka, ukochana bernardynka Maxi
(już nieżyjąca..) skacze mi na plecy!!! Wszyscy w ciemności
tańczą tylko ich sylwetki oświetlone są niewyraźnie przez Ogień,
każdy skupiony na sobie i płomieniach, głośny oddech jak pieśń
tamuje wszelkie myśli, a ja!! Walczę zaciekle z moją
„strażniczką”, która akurat teraz zechciała mnie ratować!!!
Nie ma co, myślę sobie, ja to mam do pokonania bestię, żebym była
bardziej zdeterminowana....
Sergiej często powtarza, że siedzenie
i opowiadanie co kto przeżył i jakie to było niesamowite i cudowne
oczywiście jest możliwe, po pierwsze o ile damy radę to
opowiedzieć, a po drugie o ile chcemy karmić wiecznie głodne ego.
Doświadczyłam, nie da rady siąść w kręgu i opowiedzieć...
zazwyczaj kiedy siadamy patrzymy na siebie czując jedność i
wzruszenie.... po czym przechodzimy do kolejnej praktyki:) kolejny
meander do rozwikłania i próg do przejścia.
Dla wojownika i wojowniczki na ścieżce
serca jest decyzja i działanie. Tu nie ma „spróbuję”, czy
„postaram się” tu daję swoje 100% oczywiście moje 100% dziś,
może być inne niż wczoraj, ale zawsze to jest 100% bez cofania
się, niepewności czy obaw „a co będzie gdy..” z zaufaniem i
miłością w sercu. Kiedy przychodzą wątpliwości i obawy lepiej
zrezygnować i odejść niż wchodzić w doświadczenie na pół
gwizdka. Może uda się wrócić za jakiś czas.
W trakcie każdej praktyki czas jakby
się rozciągał, trzy dni zdają się tygodniem! A doświadczenia
pozostają we mnie na zawsze. Odwołuję się do nich, przypominam
czego dane mi było dokonać i jaka jest MOC tej magicznej mojej drugiej strony, ta świadomość daje poczucie równowagi w codziennym życiu.
Nie jestem w stanie opisać tu
szczegółowo praktyk i ogromu przy tym radości i wzruszeń, głównie
z tego powodu, że Sergiej na warsztatach w tradycji Tolteków często
bazuje na zaskoczeniu, żeby ego w żaden sposób nie mogło się
wcześniej wyreżyserować. Wszystkie ćwiczenia są niezwykłe i
przepiękne! W swojej formie jak i efektach jakie przynoszą, dlatego
nie chcę psuć zabawy ewentualnym uczestnikom naszych warsztatów.
My, plemię, które tego już doświadczyło, czasem spotykamy się i
wspominamy z rozrzewnieniem, szczególnie warsztat „Skok w Drugie
JA” w którym można wziąć udział tylko raz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz